Minirecenzja Liminal Horror
Poniższa recenzja została do nas nadesłana w ramach konkursu minirecenzji w trakcie tygodnia gier OSR przez Wafergixa. Dziękujemy!
Od października gram w moduł The Bloom do gry Liminal Horror Nicka Ericksona (tworzącego też jako Goblin Archives) i zdecydowałem się ją polecić. Dlaczego? Bo to gra robiąca coś naprawdę nieszablonowego na scenie erpegowej — zamiast wymyślać kolejną dziwną mechanikę na 2k7-temperatura wody w Bałtyku, bierze proste zasady z gry Chrisa McDowalla Into the Odd i podmienia konwencję… na horror.
O wow, jaka świeżość! Wreszcie horror, w którym nasze decyzje mają znaczenie naprawdę. Nie jak w Zewie Cthulhu, że musimy trafić w klucz scenariusza. Nie jak w Ten Candles, gdzie nasze starania są i tak skazane na porażkę, a postacie umierają na końcu. Nie. Bierzemy staroszkolne założenia i nagle horror można przeżyć za pomocą sprytu, kontaktów, odpowiedniego sprzętu i interakcji z otoczeniem.
I to nie tak, że gra zmienia tylko konwencję z fantasy na współczesny horror. Mamy też zasady, które to wspierają. Stres, jako drugą pulę obok zdrowia, i zajmujący ekwipunek „fallout”, czyli wpływ horroru i nadnaturalności, a może po prostu to pogłębiające się zrozumienie kosmicznego horroru, który dotyka postaci?
Naprawdę proste zasady w przemyślany sposób przyłożone do konwencji grozy nie tylko sprawdzają się dobrze, ale też potrafią mile zaskoczyć przełamaniem schematu. Macie dość zagadek, gdzie potwór pojawia się w ostatniej scenie, a przez całą przygodę jest przed nami chowany za kadrem? Cyk, wypadł z tabelki losowej na drugiej sesji i już widzicie grozę, z którą przyszło Wam walczyć.
Gra stanowczo warta polecenia, zwłaszcza jeśli dosyć macie sztucznego dodramatyzowywania nieuchronnego końca lub chodzenia po sznurku do z góry zaplanowanego finału. Oby też Liminal Horror natchnął więcej osób do myślenia o konwencji i tym, jak zasady wpływają na nasze doświadczenie z gry. Kto by pomyślał, że niepewność związana z rzutami na spotkania, podejmowanie realnie znaczących decyzji i mierzenie się z ich konsekwencjami w połączeniu z kruchością postaci może powodować grozę? Naprawdę, co dalej? Na pewno gra wpuściła powiew świeżości do myślenia o kosmicznym horrorze i liczę, że zagości na dłużej wśród miłośników grozy Cthulhu.
