Minirecenzja Diceless Dungeons
Poniższa recenzja została do nas nadesłana w ramach konkursu minirecenzji w trakcie tygodnia gier OSR przez Wafergixa. Dziękujemy!
Rzadko która gra tak dobrze przypomina, że erpegi to nie tylko turlanie kostkami, jak Diceless Dungeons Jamesa i Robyna George’ów. Liczący 42 strony podręcznik jak rzadko co przywołuje klimat staroszkolnego grania. I nie, nie potrzebujemy do tej gry ani jednej kostki.
Jedno z nas przygotowuje, zgodnie z wytycznymi (luźnymi, wręcz wskazówkami), loch, pozostali tworzą poprzez wybór talentów i ekwipunku postacie i gotowe. Loch to naprawdę prosty, zamknięty ekosystem, który łatwo prowadzić. Większość pytań ma prostą, często znaną z etapu planowania, odpowiedź. Jeśli coś jest trudne, ryzykowne lub czasochłonne, osoba prowadząca podejmuje po prostu decyzję, czy osoba z takimi talentami i sprzętem, robiąca to i tamto, da radę osiągnąć sukces i wyjść z tego bez szwanku. Zdziwilibyście się, jak często odpowiedź jest oczywista i zupełnie nie wymaga sięgania po kości. Ron Edwards pisał kiedyś, że ludzie tak przyzwyczaili się do turlania, że rzucają na wszystko bez zastanowienia. Czy rycerz naprawdę musi rzucać na dosiadanie wiernego rumaka? Czy zielarka faktycznie ma szanse nie sporządzić znanego sobie specyfiku mając dostęp do swoich ziół? Czy jeśli chcę po chybotliwej drabinie wejść na śliski dach, trzymając kuszę i latarnię, to naprawdę nie domyślamy się, jak to się dla mnie skończy?
Poprowadziłem z użyciem Diceless Dungeons dwie sesje i z pewnością sięgnę po tę grę w przyszłym roku. Opinie grających? „W ogóle nie brakowało mi rzutów”, „nigdy nie czułem bardziej staroszkolnego grania”, „wszystko było dla mnie jasne i nie czułem się oszukany”.
W dodatku walka w tej grze zasługuje na swój akapit. Bazuje na starych Tunelach i Trollach, ale jest to jeden z najlepszych pomysłów, jak oddać narracyjnie starcie, o jakim czytałem. Jest szalenie prosta. Wrogowie (ilu by ich nie było) mają swoją moc i szybkość ruchu. W walce oceniam ich siłę i decyduję, że są słabi, średni, czy mocni. W zależności od tego będą w stanie utrzymać się na nogach przez konkretną liczbę tur, w każdej zadając postaciom grających 1 obrażenie (plus tyle ze swojej puli mocy, ile zdecyduję się w danej turze wydać). Dodatkowo potwory często mają zdolności specjalne, mogące w najgorszym razie położyć postać od razu (jak zamieniający w kamień wzrok gorgony Meduzy). Drużyna sama decyduje, jak rozdzielą między siebie otrzymane obrażenia i jak wygląda tura w fikcji. Wreszcie! Wreszcie można opisać jak wojownik blokuje korytarz tarczą, by łucznik mógł posłać nad jego głową strzałę za strzałą w czasie, gdy złodziej otwiera drzwi lub odpala lont bomby. Wreszcie możemy się pokusić o więcej niż „to ja go tnę” i nie zastanawiać się, czy mam na to odpowiednią umiejętność. Możemy opisywać swoją współpracę do woli, tak jak to sobie wyobrażamy, wraz z tym, jakie rany przyjmujemy w obronie towarzyszy i kto je zgarnia, a kto osłania kolegę w ostatniej chwili. Po prostu cudo!
W dodatku starcia zwykle nie trwają długo, bo nie o tym jest gra. Choć mamy nieskończone możliwości taktyczne, to starcia mają tylko pożerać zasoby, jakimi jest zdrowie postaci. Dlatego mamy też porady dotyczące negocjowania, uciekania i wyrzucania z plecaka jedzenia, by spowolnić ścigające nas bestie. Z innych wad, gra polega mocno na osobie prowadzącej. Musi ona faktycznie zasądzać rozsądnie i sprawiedliwie, ale wiecie co? Ja sięgnąłem po Diceless Dungeons właśnie po to! Chciałem poprowadzić coś po swojemu i tkwi tu potencjał, by raz jeszcze, zamiast modnego ostatnio „ale dobra gra” usłyszeć od grupy „ale dobrze prowadzisz”.
Polecam zapoznanie się z grą i zagranie choć jednego lochu jako ciekawostki. W na pierwszy rzut oka prostackich zasadach kryją się naprawdę wnikliwe przemyślenia i zaskakująco sprawnie działający produkt. W dodatku ma już też dodatek Diceless Wilds, pozwalający eksplorować nie tylko lochy, ale też dzicz (wraz z kilkoma dodatkowymi zasadami). Podsumowując: warto zagrać, warto przeczytać, warto przemyśleć, czy naprawdę musimy tyle rzucać?